piątek, 24 listopada 2023

BĄDŹMY DOBRZY DLA KOTÓW


Ostatnie dni listopada. Koty jak zwykle snują się smętnie i wpraszają z wizytą. Wystarczy tylko drzwi uchylić, a zaraz jakiś amator siedzenia w ciepełku traci smętność i atakuje.  Widać koty na dworze się nudzą, a w domu chociaż telewizję sobie pooglądają. Bądźmy dobrzy dla kotów. Choćby dlatego, że na myszy zawsze łasy kot, jak słusznie, choć może mało odkrywczo, zauważył Jan Sebastian Bach.

 


sobota, 11 listopada 2023

Lubią nas, czy nie lubią – oto jest pytanie? Nas, czyli warszawiaków.

 

Z obserwacji i różnorodnych sondaży wynika, że za bardzo nie lubią.

Taki też jest wniosek z badań nad regionalnymi stereotypami i uprzedzeniami, które przeprowadziłyśmy kilkanaście lat temu wraz  z Krystyną Doroszewicz. W oczach ankietowanej młodzieży warszawiacy jawili się jako osoby aroganckie, pewne siebie, zarozumiałe, a ponadto: nadmiernie pewne siebie, aktywne, egoistyczne, mędrkujące, nietolerancyjne, hałaśliwe, agresywne, krytykanckie. I na dodatek snoby z warszawian i samochwały. Starczy?

Jak łatwo zauważyć,  wyłaniający się z tych określeń wizerunek odpowiada postaci cwaniaka, spryciarza, sławionego w popularnej w swoim czasie piosence„ nie masz cwaniaka nad warszawiaka”. Niektórzy z respondentów wskazywali co prawda i na pozytywne cechy mieszkańców stolicy, takie jak: przedsiębiorczość i ambicja, ale byli w mniejszości. Na pytanie, czego się można nauczyć od warszawiaków, najczęściej odpowiadano: niczego.

Czy negatywny obraz warszawian jest ceną za ich „stołeczność”?  Jak we fraszce Sztautyngera  o kolumnie króla Zygmunta,  który  przeniósł stolicę do Warszawy: „ Za to, że Kraków miałeś w d...., za karę stoisz na słupie.” No i ten aplauz powszechny dla piosenki Pod BudąNie przenoście nam stolicy do Krakowa”? I jeszcze ochoczo odśpiewywany refren z piosenki Rynkowskiego: „Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka. Konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy”.

Uprzedzenia wobec warszawiaków nie są niczym nowym. Mają swoją historię. Wieki temu Franciszek Bohomolec  (1720-1784) pisał: „Warszawa jest Warszawą, nie światem”. „A w Warszawie gdzie jeno pójdziesz, wszędzie usłyszysz szkodliwe cudzemu honorowi mowy! Nie ma tego zebrania, nie ma tego domu, gdzie by cudzej sławy nie nicowano”. I jeszcze: „ I początek , i koniec Warszawy jest ladaco”. Chyba Bohomolec nie lubił Warszawy. Krytyczny był wobec niej również Franciszek Dionizy Kniazin (1750 – 1807): „Już mię znużyły ulice Warszawy/Te ruchy dymu i wrzawy/Te pychy z nędzą ustawiczna wojna”.  

Inni gorliwie im wtórowali. Mikołaj Biernacki (1836 – 1901): (…)  będąc zerem - w Warszawie można być geniuszem prawie, byle zręcznie blagą szumieć? Ma się rozumieć. Ma się rozumieć”. W sumie obiecujące. Warto aspirować do stolicy. Co prawda Wiktor Gomulicki (1848 – 1919) twierdził, że: „(...) w Warszawie nie ma – i nigdy nie było – miejsca dla poetów”. I żeby nie było wątpliwości dorzucał: „Umysły warszawian, z natury leniwe i skłonne do nawyknień, lubią każdą rzecz i każdą osobę ubierać w stałe, niezmienne formy. Rzecz i osoba mogą po tysiąc razy przekształcać się, do gruntu zmieniać – warszawianie będą w nich zawsze widzieli to tylko, co im się przy pierwszym zaznajomieniu widzieć podobało”. Innymi słowy: leniwe mamy umysły.

Nie łaskawszy dla Warszawy był Feliks Szober (1846 – 1879). Chociaż pisał przewrotnie: ”Dziś Warszawa ciągle wzrasta/Jest w niej ruch i szum/Przez ulice tego miasta/Wielki płynie tłum./Tutaj złotem, szykiem, sławą/Głupstwo można kryć/Hej, Warszawo, hej,  Warszawo!/W tobie słodko żyć”.  

Stanisław Dobrzański (1848 – 1880), w „Żołnierzu królowej Madagaskaru” ostrzegał: „Warszawa to gniazdo zepsucia” i dorzucał (trafnie – nietrafnie?): „Ha! Ha! Ha! W Radomiu! W Radomiu łatwo być cnotliwym, ale w Warszawie”.

Pocieszyć się można, co nieco, słowami Henryka Rzewuskiego (1791-1866), który rzecz potraktował na zasadzie „każdy kij ma dwa końce”: „Dobrze to nasz nieboszczyk ojciec powtarzał, że ta Warszawa jest Sodomą. Niech i tak będzie, ale to pewna, że w tej Sodomie wesoło”.

Andrzej Strug (1873 – 1937) do tematu podszedł systematycznie: „Warszawa, ten syreni gród , płochy/.../ stolica płytkich kurierków, najpiękniejszych karnawałów, raj narodowej demokracji oi ziemia obiecana Żydów – i tak dalej, i tak dalej – w istocie jest to miasto tajemnic, gród najbardziej fantastyczny w Europie. Trzeba tylko otrząsnąć się ze złudnych pozornych wrażeń. To, co widać po wierzchu: rejwach i skręt po ulicach, lekka myśl i błazeństwo gazet, hulaszczość i geszefciarstwo burżuazji, nędza i zdziczenie proletariatu”. Socjolog byłby zadowolony.  

I już na koniec, ku pocieszeniu serc, Kazimierz Laskowski (1861 – 1913). Przeczytajcie, bo ładnie o tej naszej Warszawie pisze: E! gadajda, co chcecie/ Komu obce ciekawe/ Nie ma miasta na świecie/ Nad tę naszą Warszawę!/ Może tam gdzie i lepiej/ Człowiek podje, napije/ Ale gdzie tak pierś skrzepi,/Gdzie tak serce zabije,/Gdzie tak dusza coś powie, /Gdzie tak snują się myśli/Takie echo gdzie złowi/ Jako u nas przy Wiśle?”.

Stereotypy dotyczące Warszawy i warszawiaków były, są i będą. Ich treść nie musi być jednak niezmienna. Może kiedyś „naród polubi mieszkańców swojej stolicy”? A może już lubi? Z drugiej strony, jak twierdzą niektórzy, dziś nie tylko prawdziwych Cyganów już nie ma, ale również nie ma prawdziwych warszawiaków.  

poniedziałek, 25 września 2023

Jest takie miejsce w Warszawie



Tekst powstał lata temu. Tak było. Czy tak jest nadal? 
Zielona Białołęka i jej wspaniała Choszczówka. Niska zabudowa, bliskość lasu, liczne szlaki spacerowe, sąsiedztwo dzików i saren. Szczęśliwi mieszkańcy. Można im tylko pozazdrościć, że tu właśnie znaleźli swoje miejsce na ziemi.
Co z tego, że nie mają ani jednej porządnej drogi? Dziury i wertepy to w końcu polska specjalność. Nic w tym niezwykłego. A jak im samochód nawali, to i tak są w dobrej sytuacji, bo na miejscu znajdą mnóstwo warsztatów naprawczych.
Jest też komunikacja kolejowa. Ze stacji Warszawa – Choszczówka można w dobrym tempie dojechać do samego centrum. A że pociągów ubywa? Trzeba się cieszyć, że w ogóle jakieś jeżdżą. Zawsze może być gorzej. A przy okazji, wbrew powszechnej opinii, decyzja o likwidacji większości weekendowych połączeń jest słuszna i działa wyłącznie na korzyść mieszkańców Choszczówki. Gdzie znajdą lepsze miejsce na świąteczny relaks niż u siebie?
Chyba, że przeszkadza im smród z nowoczesnej, w pełni hermetycznej, oczyszczalni CZAJKA, dumy Pani Prezydent Warszawy. Co to zresztą znaczy, że przeszkadza? Do smrodu można się przyzwyczaić. To w końcu wizytówka Zielonej Białołęki. A już kompletnie niezrozumiałe są skargi na to, że mocniej cuchnie nocą. Trzeba po prostu zamykać okna. Notabene,  gdzie znajdziesz lepszy widok niż ten, kiedy to na stacji Choszczówka otwierają się drzwi pociągu, a pasażerowie zgodnie zatykają nosy. Znak firmowy przystanku.
Są i inne atuty tego wspaniałego miejsca. Nocą dymi i furczy komin nowoczesnej, wszechstronnie monitorowanej (co prawda dopiero w bliżej nieokreślonej przyszłości) spalarni. Można podziwiać obłoki pary, i pewnie nie tylko pary, unoszące się nad okolicą. Jedyną przeszkodą w kontemplacji są wiatry wschodnie, bo wtedy Czajka zapyla przeciwną stronę świata. Mieszkańcy Choszczówki jakoś tego nie rozumieją.  Wolą te właśnie wiatry. Twierdzą, że wschodni wiatr to przyjaciel Choszczówki, zaś zachodni to jej wróg. Ponoć jest już przygotowana petycja, by herbem Choszczówki uczynić Różę Wiatrów.
I na koniec jeszcze jedna wyjątkowa atrakcja Choszczówki. Nad torami dzielącymi ją na pół wybudowano wspaniały wiadukt. Bez wind i bez schodów, czyli bez sensu. Ale to pozory. Wszystko jest przemyślane. Zadbano w ten sposób o kondycję mieszkańców i o ich pełen powrót do natury. Z wiaduktu skorzystać się nie mogą, a zatem, chcąc się przedostać na drugą stronę torów, muszą dokonać tego na czworakach, korzystając ze specjalnie w tym celu zaplanowanego przejścia dla zwierząt. No i ku uciesze gawiedzi żwawo raczkują, młodzi i starzy, aż miejscowym dzikom szczęki ze zdziwienia opadają. One tam wolą tradycyjnie, na skuśkę, przez tory.

piątek, 22 września 2023

72 lata Choszczówki w Warszawie i 72 lata Warszawy na Choszczówce




To było kilka lata temu. Powrót do domu. SKM. Odliczanie kolejnych przystanków. Praga, Toruńska, Żerań. Gdzieś w okolicy stacji Płudy wyczerpała mi się bateria w mojej MP-trójce. I siłą rzeczy uszy, nawykłe do słuchania, zaczęły podsłuchiwać współpasażerów. 

piątek, 15 września 2023

TRIO GRZECHU WARTE

 


Czwartek. 14 września. Kolejne wydarzenie na Scenie Przystanku Choszczówka. Grzech Piotrowski Trio, czyli Grzech Piotrowski – saksofon, Michał Zaborski – altówka, Michał Salamon – piano. Wieczorową porą w Dzikim Zakątku – stosownie, bo nastrojowo. Tłum dość gęsty. Twarze znane, czyli drodzy sąsiedzi dopisali – myślę. Są i twarze nieznane. Może tzw. przyjezdni, a może po prostu sąsiedzi właśnie debiutujący na widowni Przystanku? Bufet dobrze zaopatrzony.

Zaczyna się z pewnym opóźnieniem, więc jest czas, by dowiedzieć się, co tam słychać u sąsiadów, co w trawie piszczy, jakie nastroje  dominują na Choszczówce w tym gorącym przedwyborczym okresie? Funkcja integracyjna Przystanku, jak zwykle,  spełniona. Potem ważna już tylko była Scena  i wspaniały koncert.

Od pierwszych dźwięków wiedziałam, że to będzie dobra muzyka. I rzeczywiście taka była. Z minuty na minutę było coraz piękniej. Do pełnego szczęścia brakowało mi tylko możliwości przyjęcia pozycji leżącej. I nieba błękitnego nade mną, najlepiej takiego z chmurami lub chmurkami, w które niczym Dyzio Marzyciel mogłabym się wpatrywać. A jeszcze bardziej nieba nocnego z Wielkim Wozem i tym mniejszym zresztą też.

To nie była tylko muzyka. To były obrazy z muzyką połączone, albo, jak kto woli, muzyka złączona z obrazami. Synestezja absolutna.  Widzieć dźwięki to niezwykle odczucie.  Aż strach pomyśleć, że, w wirze powakacyjnych obowiązków, mogłam ten koncert przegapić.

To już 37 wydarzenie na Scenie Przystanku Choszczówka. Mam nadzieję, że nie ma wśród  mieszkańców Choszczówki nikogo, kto by o Przystanku nie słyszał.  I że tylko nieliczni nigdy się na Przystanku nie zatrzymali.