Koniec lata tuż, tuż. Czmychnęłam ze stołecznego miasta Warszawy na początku lipca. Skutecznie czmychnęłam, bo mimo września i rychłego końca lata, ciągle jeszcze jestem na wakacjach. Daleko od stołeczności. I od Choszczówki niestety też. I trochę wyrzutów sumienia zaczynam odczuwać. Bo oto, jak wieść facebookowa niesie, Przystanek Choszczówka startuje i to nie byle jakim koncertem, tylko takim, na którym chciałabym być. Ba, powinnam być. A nie będę, bo przecież wybrałam długie wakacje.
Basia Stelmach też nie odpuszcza i szeroko drzwi swojej wspaniałej Galerii otwiera. I wabi szansą na rzemiosła
artystycznego uprawianie. I chciałabym, ba powinnam, wpaść na Łazanowicką. Ale
przecież wciąż w Choszczówce mnie nie ma. Mimo września i końca lata.
Za chwilę ukaże się
jesienny numer Naszej Choszczówki. A
ja w jego wydaniu nie mam najmniejszej nawet zasługi. Ale o czym tu pisać, jak człowiek
nieobecny. Pora wracać. Niech no tylko bociany ostatecznie odlecą, to i ja
opuszczę Mazury.
Obraz agape-31-73 z Pixabay
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz