To było wiosną 2017 roku. Wspaniałe spotkanie ze wspaniałą Artystką. U nas. Na Scenie Przystanku Choszczówka. Dzisiaj smutna godzina pożegnania. Magda Umer nie żyje. Z nami zostaną Jej piosenki i wspomnienia magicznych chwil dzięki niej przeżytych.
„Bezsenna noc”, czyli Magda Umer i Bogdan Hołownia na Przystanku Choszczówka
W
czwartek, 22 marca, mieliśmy na Choszczówce wyjątkowe powitanie wiosny, czyli
„koncert na głos i fortepian” w wykonaniu wspaniałych artystów Magdy
Umer i Bogdana Hołowni. Ta pierwsza w tym roku
odsłona Przystanku pogodziła pokolenia i epoki. Do Dzikiego
Zakątka przybyli młodzi, starsi i najstarsi miłośnicy dobrej piosenki,
a owe dobre piosenki też były zróżnicowane wiekiem: młode, starsze i
najstarsze. Magda Umer „jak to dziewczyna” poczynała sobie przewrotnie,
bo z jednej strony - przeżyte przez siebie lata i wiek wykonywanych piosenek
skrupulatnie liczyła, a z drugiej strony - wyglądała niezmiernie młodo i
niezmiennie ślicznie. „La la la la la - jak to dziewczyna”.
Tak
naprawdę to był koncert wielu artystów. Był z nami i Wojciech Młynarski, i Ewa
Demarczyk, i Agnieszka Osiecka, i Maria Czubaszek, i Mira Zimińska, i Jeremi
Przybora, i Jerzy Wasowski. I wielu, wielu innych. Wszyscy oni byli wśród nas,
w Dzikim Zakątku, na naszym Przystanku, przywołani nie tylko piosenkami i
opowieściami Magdy Umer, ale i naszymi wspomnieniami. Tak, jak każdy z nas ma
swoją własną historię, tak i piosenki mają swoje koleje losu, i jedno z drugim
się splata. Słuchając piosenek przywołujemy wspomnienia, wracamy pamięcią do
lat minionych. Nostalgia staje się wszechobecna.
Będzie
smutno i z piosenki na piosenkę smutniej – wieściła artystka. Ale, jak się okazało, ten
smutek był całkiem przyjemny. Wirtuozeria i wrażliwość Bogdana Hołowni,
delikatność i precyzja Magdy Umer – wspaniałe połączenie, które nikogo nie
pozostawiło obojętnym. No i jeszcze, rzecz warta odnotowania, dobre emocje
płynęły ze sceny i udzielały się publiczności. Ciekawe zjawisko, im smutniejsze
piosenki, tym bardziej pogodne stawały się nasze oblicza. Widać prawdą jest, że
„czas uczy nas pogody”.
W
przerwie, jak zwykle, oblegaliśmy bufet, wyjątkowo chętnie kupowaliśmy płyty, w
tym tę najnowszą spółki Hołownia – Umer. I cieszyliśmy się, że Przystanek trwa
i trzyma się dobrze. Na koniec były bisy, a także portrety namalowane i
sprezentowane artystom przez Błażeja Małczyńskiego. Magda Umer
wyraziła zadowolenie z podobizny, natomiast polski De Niro, bo tak ponoć jest
przez zaprzyjaźnione osoby nazywany Bogdan Hołownia, stwierdził, że na
portrecie wygląda jak Louis de Funès. Niestety nie wiem, czy to znaczyło:
jest dobrze, czy jest źle?
Wracając
po koncercie, zastanawiałam się: kogo dziś czeka bezsenna noc? Bezsenna nie
dlatego, że: „W każdym domu - w Warszawie, w Kopenhadze, w Londynie/W Nowym
Jorku, w Paryżu, nawet w Tokio - czy wiesz/Pęka serce z miłości jakiejś biednej
dziewczynie/Więc na ….(Choszczówce) tak musi być też”. Ale
dlatego, że usłyszane piosenki i związane z nimi wspomnienia spać nie
pozwolą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz