Z przykrością
odnotowuję, że i w tym roku odbyły się dyskusje na temat praktyki zbyt wczesnego
wkraczania w atmosferę Świąt Bożego Narodzenia. Tej groźnej aneksji, zdaniem
niezadowolonych, dokonują przede wszystkim media i handel. Coś mi się widzi, że
jeszcze chwila, a powstanie specjalna ustawa regulująca tę kwestię;
zabraniająca przedwczesnego świętowania. Naród się przecież takiej regulacji
wyraźnie dopomina.
- Ledwo
minie Wszystkich Świętych, a już rozkładają pudła z bombkami i cały ten chiński
choinkowy chłam – słyszę.
- Jeszcze
nie zgasły zaduszkowe znicze na cmentarzach, a już sprzedają światełka na
choinkę. Z roku na rok droższe – stwierdza sąsiadka.
- Ja to
już kolęd słuchać nie mogę-skarży się kasjerka z supermarketu.
- W ogóle
przestałam chodzić do centrów handlowych, bo wszędzie ogłuszają mnie tymi
samymi anglojęzycznymi christmasowymi songami – narzeka moja przyjaciółka.
A ja to
wszystko lubię. Może nie w listopadzie, ale w grudniu na pewno. Ci, co mnie
znają, wiedzą, że wystarczy, by na ekranie telewizora mignęła jakaś
bożonarodzeniowa scenka, w radio puścili kolędę, na wystawie położyli kolorową
choinkową bombkę, a natychmiast moja twarz robi się głupio uśmiechnięta, a ja
czuję, jak rośnie mi poziom szczęśliwości (czyli staje się, co najmniej,
taki jak u przeciętnego mieszkańca Norwegii, która w 2017 r. zajęła w światowym
rankingu indeksu szczęścia czołowe miejsce)*.
Wiadomo,
jestem silnie i trwale uzależniona od Świąt Bożego Narodzenia. Niech
trwają jak najdłużej. Nie chcę, by ktoś skreślił przedświąteczne
rytuały. Nawet Kevina samego w domu zniosę i Mikołaja na butelce coca-coli
tudzież. Zawrzyjmy kompromis: ”Listopad – jeszcze nie; grudzień – już
tak”.
Na wszelki
wypadek, w poczuciu zagrożenia, już ubrałam choinkę i rozbiorę ją dopiero w Tłusty Czwartek. Hu hu ha*”.
* Według
najnowszego raportu ONZ z 2017 Polska ma 46 miejsce i plasuje się międzySalwadorem i Uzbekistanem.
**Wersja bardziej komercyjna: Ho Ho Ho
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz