Galeria B.S.
jasno oświetlona, jako że przyozdobiona kurtyną świateł, a tym samym widoczna z
daleka. Nie sposób było nie trafić w jej gościnne podwoje. Zwłaszcza w ostatnią
sobotę, kiedy to, jak wieść gminna niosła, miało się odbyć w Galerii wspólne sąsiedzkie
kolędowanie. Przytulne, ciepłe wnętrze. Życzliwi, serdeczni gospodarze, czyli państwo
Stelmachowie z córką, każdego witający osobiście. Stoły z minuty na minutę
coraz obficiej przez nadchodzących gości zastawiane. No i artyści, czyli Antoni
Muracki z córką, Aleksandrą Drzewiecką. Galeria
B.S. na ten grudniowy wieczór przeobraziła się w prawdziwą Świąteczną Gospodę.
To już moje trzecie kolędowanie w Galerii. Każde okazuje się
inne, mimo że rytuał taki sam: najpierw koncert, potem konsumpcja tego, co na
stołach wystawiono, a na koniec - wspólne śpiewanie.
Antoni Muracki – bard,
poeta, tłumacz, twórca – pomysłodawca festiwali „Pieśni bez paszportu” i „Kultura
bez granic”. No, a przede wszystkim, o czym można się było wczoraj
przekonać osobiście, wspaniały wykonawca pieśni rozlicznych, własnych i cudzych,
w tym Jaromira Nohavicy, którego twórczość, jako tłumacz i wykonawca, spopularyzował
w Polsce.
W Galerii śpiewał i grał z pasją. Błyskawicznie wciągnął
słuchaczy w swój świat. Nie oszczędzał się w czasie koncertu. Oj, nie oszczędzał się. Był Nohavica, ale nie
tylko. Występująca u boku ojca, Aleksandra Drzewiecka, tworzyła obraz bardziej łagodny, bardziej
liryczny. Wspaniale tatę uzupełniała. Mnie
bardzo podobało się jej wykonanie piosenki Raduzy.
Artyści zaśpiewali też kilka popularnych polskich kolęd i,
co ważne, pozwolili sobie w śpiewaniu towarzyszyć.
A potem jedliśmy i śpiewaliśmy w ramach naszej sąsiedzkiej
wspólnoty kolędowej, przy wtórze gitary naszego sąsiada. I pod jego kierownictwem. I wszystko było tak, jak być powinno. Kto był,
wie, że być było warto; kto nie był, niech żałuje i w przyszłości kolędowania w
Galerii B.S. nie przegapia.
P.S.
Niedziela. Wieczór. Jestem właśnie po wysłuchaniu nabytej wczoraj
płyty: „Antoni Muracki śpiewa Jaromira
Nohavicę”. Dobrze spędzony czas. Przyciągające uwagę, nasycone emocjami, aranżacje.
I bardzo dobre teksty (wszystkie, za wyjątkiem „Komety”, którą przełożył na polski Andrzej Ozga, w tłumaczeniu Antoniego Murackiego).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz