czwartek, 25 stycznia 2018

Pada, trochę pada, a chłopcy rzucają dziewczyny


Pada. Przysłowie mówi, że jak styczeń zachlapany, to lipiec zapłakany. Na szczęście pada śnieg. Deszczu nie ma prawie wcale. Jest nadzieja na suchy lipiec.

W pociągu SKM, którym zmierzam w kierunku prawdziwej stolicy, dowiaduję się, że kiedyś, czytaj: w młodości wypowiadającej się na ten temat pasażerki, opłacało się kończyć studia, bo jak je skończyłeś, to miałeś pracę. Kiwam sobie wewnętrznie głową: tak właśnie było. Na Wydziale wisiało aż 5 ogłoszeń i jak się po wakacjach okazało te 5 ogłoszeń wystarczyło. Wszyscy znaleźli pracę.  Jedna osoba nawet znalazła pracę z ogłoszenia.

Przesiadam się do tramwaju i dziwię, dlaczego nie jedzie. Za chwilę otrzymuję wyjaśnienie. Trwa przekazywanie pojazdu. Kierowca kończący pracę informuje kolegę, pracę zaczynającego, że z pojazdem jest w porządku, tyle, że standardowo, musisz uważasz, w zakładzie nie mają smaru. Resztę podróży przebywam w stanie lekkiego napięcia, bo cały czas próbuję odgadnąć, czego to nie posmarowano i czym  to grozi. Poza tym pełen komfort. Ludzi nie tak dużo. Są miejsca siedzące. Dwa zajęte przez masywnych reprezentantów płci męskiej. Jeden prowadzi, mocno donośnym głosem, rozmowę telefoniczną z dziewczyną. Ni mniej, ni więcej, właśnie ją rzuca. Drugi wspiera go w tej decyzji. - Dobrze robisz. Kilka kilometrów dalej – telefon. Dziewczyna nie daje się rzucić, sądząc po reakcji ukochanego, ma argumenty, chce skłonić go do zmiany decyzji. On jest jednak twardy, nadal ją rzuca, ale obiecuje, że pomyśli. Wiadomo: styczeń, styczeń wszystko studzi – ziemię, bydło, ludzi.

Na Choszczówkę też wracam SKM-ką. Marzy mi się gorąca herbata. Jak by nie było: ciepła izba marzeń szczytem i tak jakoś mija styczeń. Naprzeciw siada dwóch młodzieńców, wiek bliski pełnoletniości. Jeden opowiada drugiemu, że rano rozstał się z dziewczyną. Na dworcu. Powiedział jej, że wszystko skończone. Drugi nie jest zbyt zaskoczony, ale automatycznie pyta: No i? Odpowiedź jest krótka: Chyba jej za bardzo nie zależało, bo nic nie powiedziała.  I to by było na tyle. Przez resztę naszej wspólnej podróży panowie, co prawda, nie milczą. Rozmawiają, a jakże, i to  z ogromnym zaangażowaniem, o strategii w jakiejś im tylko znanej nowej grze komputerowej. Z każdym kilometrem upewniam się, że jej, czyli owej gry, szybko nie porzucą.  Bo to jest prawdziwe uczucie, autentyczna miłość i basta. 


3 komentarze:

  1. Cieszę się Ewo, że Cię odnalazłam.

    A ja jestem jeszcze w tym samym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojęcia nie mam, co to za pociąg SKM. Obrazek z relacji w przedziale doskonale uchwycony. Psychologiczne podglądanie?
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. SKM - Szybka Kolej Miejska. Takie warszawskie metro naziemne. Pozdrawaiam noworocznie.

    OdpowiedzUsuń