Od kiedy na naszej stacyjce zamontowano kamery, skończyła się
w przejściu podziemnym epoka graffiti. Przestały się pojawiać mniej lub
bardziej gorszące napisy, mniej lub bardziej udane malunki, o bohomazach nie
wspominając. Zapanowała monotonia brudnawego
żółtego koloru, gdzieniegdzie przerywana dziurami po odpadającym tynku.
Aż nadszedł ten dzień. Wiekopomny. Już z daleka było widać,
że ktoś naruszył niezłomnie żółte oblicze naszego przejścia podziemnego. Ktoś, kto nie
uląkł się monitoringu i kodeksów karnych. Ten ktoś wiele ryzykując, więc drżącą
nieco ręką, wymalował na ścianie serce.
O tym, że chodzi o serce, przekonałam się w połowie przejścia. O tym, że chodzi
o symbol miłości między przedstawicielem płci pięknej i brzydkiej – w odległości trzech metrów, i dopiero na
sam koniec odkryłam, że chodzi o miłość między posiadaczem i posiadaczka
konkretnych inicjałów. Niestety nie wiem, czy serce namalował on czy ona. Wierzę,
że on, Romeo z Przystanku Choszczówka.
Kocham Cię, zrozum to WREŚCIE ♥
OdpowiedzUsuńTakie wyznanie ostatniego lata spostrzegłam na ławeczce w parku wypisane...
Świetne. Jak Ci się jeszcze takie "wyznanie" trafi - koniecznie fotografuj. To są perełki.
OdpowiedzUsuń