środa, 7 marca 2018

Filcowane jaja wielkanocne. Nie mylić ze „sfilcowanymi”



Można jaja filcować na mokro lub na sucho. Można też trochę tak i trochę tak. Tę właśnie technikę przyswajałyśmy na ostatnim warsztacie w Galerii B.S. Bazą były jaja styropianowe. Białe, a jakże, co niestety okazało się ich niedoskonałością, jako że ta biel miała tendencję do wychodzenia  na wierzch w przypadku  błędów w filcowaniu.

Miałyśmy kilka kolorów wełny do wyboru, ciepłe mydliny i ręce do ugniatania i wygładzania. Pasemka wełny  trzeba było nanosić na jaja starannie, partiami i delikatnie nasączać mydlanym płynem, a potem z czułością masować, bo w przeciwnym razie tworzyły się nierówności, wałeczki i nieapetyczne kłaczki.  A kiedy już wełna się  sfilcowała, a jaja wyglądały na dobrze „zafilcowane”, trzeba było wyżąć nadmiar mydlin i całość wysuszyć.

Ostatni etap to filcowanie na sucho, czyli nakładanie różnych wzorów z wełny na uzyskaną uprzednio warstwę filcu. Robiłyśmy to przy pomocy specjalnych igieł. Niejako wkłuwałyśmy wełniane kłaczki w filc pierwotny, nadając im wybrane kształty. Wymagało to precyzji, cierpliwości, bo w przeciwnym razie wzory były byle jakie, a igły się łamały. Osobiście złamałam 2 igły (słownie: dwie) i mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Zrobiłam dwie filcowane pisanki. Wzory uzyskałam rozpoznawalne: kropki, bazie (bardzo ładne) i kwiatki (w zamyśle miały to być maki i fiołki, i prawie na maki i fiołki wyglądają).

Pozostałe uczestniczki warsztatu ujawniły większą niż ja kreatywność. Wykonały różne cudeńka (można się o tym przekonać oglądając załączone fotki), a złamały w sumie tyle samo igieł co ja. No, może dwa razy więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz