Miejsce
akcji: Warszawa, autobus linii 116. Czas akcji: w samo południe.
Postacie: młoda dziewczyna, prawdopodobnie opiekunka do dziecka i dziecko,
dziewczynka w wieku 5 – 6 lat. Od razu dźwięczy mi w uszach zdanie,
wypowiedziane bodaj przez Andrzeja Mleczkę, o tym, że w dzisiejszych czasach
coraz trudniej o dobrą opiekunkę do dziecka, a jeszcze trudniej o dobre
dziecko. W tle inni pasażerowie i ja – podsłuchiwacz (a jak kto woli:
podsłuchiwaczka). Dziecko dłubie w nosie, za co zostaje skarcone przez opiekunkę.
Chwila namysłu, czyli ciszy, i pada pytanie. Z ust dziecka, a skierowane jest
do opiekunki:
- A
ty nigdy nie dłubiesz w nosie?
Opiekunka
odpowiada niezwłocznie, bez wahania. I jest to wspaniała odpowiedź:
-
Dłubię, ale tylko wtedy, bąku, gdy jestem sama i nikt tego nie widzi. I ty też
tak powinnaś to robić.
- Aha –
skwitowała dziewczynka.
Od
czasu próby rozwiązania problemu dłubania w nosie podjętej przez niejakiego
Bobka, jednego z bohaterów powieści Małgorzaty Musierowicz „Szósta klepka”,
próby zakończonej propozycją stworzenia specjalnych miejsc do tej czynności
przeznaczonych, czyli dłubalni, nie natrafiłam na równie wspaniały pomysł
wyjścia z tej trudnej sytuacji. Jak widać wcale nie tak trudno trafić na dobrą
opiekunkę do dziecka, a tym bardziej na dobre dziecko. Nawet w Warszawie.
"(...) - Chciałem
zapytać - rzekł Bobcio znad batalionu żołnierzyków - czy jest taki dom:
dłubalnia?
- Co ? - zdębiała ciocia Wiesia.
- Dłubalnia. Jak pływalnia do pływania, tak dłubalnie do dłubania.
- Dłubania? - ciocia Wiesia aż upuściła łyżeczkę.
- W nosie - wyjaśnił Bobcio. - Bo gdzie wolno ? W tramwaju nie wolno, w domu nie wolno, na ulicy nie wolno... Nigdzie nie wolno. Powinna być dłubalnia.
- Dłubalnia. Jak pływalnia do pływania, tak dłubalnie do dłubania.
- Dłubania? - ciocia Wiesia aż upuściła łyżeczkę.
- W nosie - wyjaśnił Bobcio. - Bo gdzie wolno ? W tramwaju nie wolno, w domu nie wolno, na ulicy nie wolno... Nigdzie nie wolno. Powinna być dłubalnia.
Źródło:
Małgorzata Musierowicz, Szósta klepka. Wyd. Akapit Press, Poznań 2004, s. 90.
Przesympatyczna tramwajowa historia :)
OdpowiedzUsuńJa w ostatnich miesiącach jestem pasażerem powyższych i już nieraz świta mnie zaskoczył i zweryfikował przekonania...niestety pozytywnie nieczęsto :/
Bywa różnie. W komunikacji miejskiej podsłuchiwanie jest mimowolne, chyba że słuchawki ma się na uszach, a to z kolei bywa niebezpieczne, bo za ardzo człowieka wyłącza z otaczającego świata. Więc często podsłuchuję. Pozdrawiam i zaraz zajrzę w Twoje sielskie okolice.
OdpowiedzUsuń