czwartek, 31 maja 2018

ZGADYWANKA



KTO W TYM OPOWIADANIU ROZPOZNA WIĘCEJ TYTUŁÓW KSIĄŻEK Z DZIECIŃSTWA?


  Awantura o Basię, śliczną lalkę, którą przyniósł do Rodzinnego Domu Dziecka tajemniczy opiekun, zaczęła się z samego rana, kiedy przez okno zajrzało słoneczko, a w ogrodowych krzakach rozgadało się Ptasie Radio.
   Dolina Tęczy, w której stała przytulna chata wuja Toma (nazwana tak przez mieszkańców na cześć taty Tomka, który dzieciom wujkował) rozbrzmiewała gwarem, którego nie zagłuszyła nawet swoim gwizdem przejeżdżająca w pobliżu lokomotywa.
   Pierwsza złapała lalkę Polyanna, ale zaraz wyrwali ją dziewczynce Wala i Wołodia. Potem do szarpaniny włączyli się Czuk i Hek. Wprawdzie chłopcy rzadko bawią się lalkami, ale wiedzieli jak bardzo chciała mieć lalkę Basię Ania z Zielonego Wzgórza.
   Dzieci krzyczały, Reksio i Pucek szczekały. Na szczęście pojawił się Adaś, szatan z siódmej klasy, który pogodził skłóconych. Lalka każdego dnia będzie u innej mamy lub taty i w ten sposób nikt nie zostanie pokrzywdzony.
   - Koniec awantury - powiedział Adaś. - A teraz przedstawię wam nową koleżankę Lenkę. Lenka szuka ojca, a ja jej w tym pomogę. 
tym momencie do pokoju weszła poziewująca dziewuszka.
- Ty jesteś Ania czy Mania? - zapytał chłopiec. - Jakoś nigdy nie umiem was odróżnić. 
- Jestem Mania - odpowiedziała dziewczynka. - Ania jeszcze jest w łazience. 
    Tymczasem pulchna ośmiolatka, o przezwisku Bułeczka, wyglądała przez okno. 
- Coś ty taka panienka z okienka? - zapytał Adaś. - A w dodatku panna z mokrą głową, bo ci jeszcze włosy po kąpieli nie wyschły. Przecież mamy dziś iść na jagody, a razem z nami dzieci z Bullerbyn, dzieci z Leszczynowej Górki i dzieci pana majstra. Zapomnieliście?
Żebyśmy tylko nie zabłądzili - zaniepokoił się Stefek Burczymucha. 
- Coś ty - roześmiał się Penrod. - Przecież nie będziemy w pustyni i w puszczy, tylko w zwykłym lesie. W dodatku idzie z nami najstarszy siedemnastolatek. Ucho od śledzia jak się nam coś stanie.
   W lesie dzieci zbierały jagody, chłopcy rzucali szyszkami, dziewczynki chichotały i szeptały na ucho jakieś sekrety. Takie z nich psotki i śmieszki.
   Najmłodsze brzdące sprawdzały, czy gdzieś w jagodzinach nie siedzi krasnal Hałabała, czy nad sosnami nie polatuje wróbelek Elemelek, czy zza drzew nie wyskoczy rozbójnik Rumcajs, a z nim Hanka Cypisek. Czy na pobliskiej, przyleśnej łące nie wącha kwiatków byczek Fernando.
   Wreszcie dzbanki, kubeczki, koszyczki były pełne jagód. 
- Kto zebrał najwięcej? 
- My – krzyknęli Jacek, Wacek i Pankracek, którzy niedawno dołączyli do dzieci. 
- No, no - zdziwił się Adaś. - Przecież przyszliście ostatni. Zuchy. 
Wtedy chłopcy zaczęli się śmiać i pokazali, iż koszyk wypełniony jest sosnowym igliwem, a na wierzchu leży warstwa jagód. A to kłamczuchy. Pinokio by wam pozazdrościł.
   Przecież to był żart - usprawiedliwiali się chłopcy i przesypali uzbierane jagody do koszyczka Bułeczki.
   Pora wracać. Wujek Pimpuś Sadełko na pewno przygotował pyszną kolację. Po kolacji dzieci wstały od stołu i zaczęły się rozchodzić. 
- A gdzie czarodziejskie słowo? - zapytał Adaś. 
- Dziękujemy - odpowiedziały zawstydzone dzieci.
   Wieczorem w Wojtusiowej izbie odbyło się głośne czytanie, podczas którego została wyjaśniona tajemnica zielonej pieczęci.


   Maluchy już leżały w łóżeczkach, ale wujek Tomek poczytał im jeszcze, żeby wiedziały co spsocił Kubuś Puchatek.

Wymyśliła to moja przyjaciółka Krystyna Królikowska - Waś. Pozwoliła wykorzystać. Może pobawicie się w zgadywanie. Ile tytułów znajdziecie? Ile spośród nich było Waszymi dziecięcymi lekturami? Ciekawe, ile tytułów są w stanie rozpoznać współczesne dzieci?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz