KTO W TYM OPOWIADANIU ROZPOZNA WIĘCEJ TYTUŁÓW KSIĄŻEK Z DZIECIŃSTWA?
Awantura o Basię, śliczną lalkę, którą przyniósł do Rodzinnego Domu Dziecka tajemniczy opiekun, zaczęła się z samego rana, kiedy przez okno zajrzało słoneczko, a w ogrodowych krzakach rozgadało się Ptasie Radio.
Dolina Tęczy, w której stała przytulna chata wuja Toma (nazwana tak przez mieszkańców na cześć taty Tomka, który dzieciom wujkował) rozbrzmiewała gwarem, którego nie zagłuszyła nawet swoim gwizdem przejeżdżająca w pobliżu lokomotywa.
Pierwsza złapała lalkę Polyanna, ale zaraz wyrwali ją dziewczynce Wala i Wołodia. Potem do szarpaniny włączyli się Czuk i Hek. Wprawdzie chłopcy rzadko bawią się lalkami, ale wiedzieli jak bardzo chciała mieć lalkę Basię Ania z Zielonego Wzgórza.
Dzieci krzyczały, Reksio i Pucek szczekały. Na szczęście pojawił się Adaś, szatan z siódmej klasy, który pogodził skłóconych. Lalka każdego dnia będzie u innej mamy lub taty i w ten sposób nikt nie zostanie pokrzywdzony.
- Koniec awantury - powiedział Adaś. - A teraz przedstawię wam nową koleżankę Lenkę. Lenka szuka ojca, a ja jej w tym pomogę.
W tym momencie do pokoju weszła poziewująca dziewuszka.
- Ty jesteś Ania czy Mania? - zapytał chłopiec. - Jakoś nigdy nie umiem was odróżnić.
- Jestem Mania - odpowiedziała dziewczynka. - Ania jeszcze jest w łazience.
Tymczasem pulchna ośmiolatka, o przezwisku Bułeczka, wyglądała przez okno.
- Coś ty taka panienka z okienka? - zapytał Adaś. - A w dodatku panna z mokrą głową, bo ci jeszcze włosy po kąpieli nie wyschły. Przecież mamy dziś iść na jagody, a razem z nami dzieci z Bullerbyn, dzieci z Leszczynowej Górki i dzieci pana majstra. Zapomnieliście?
- Żebyśmy tylko nie zabłądzili - zaniepokoił się Stefek Burczymucha.
- Coś ty - roześmiał się Penrod. - Przecież nie będziemy w pustyni i w puszczy, tylko w zwykłym lesie. W dodatku idzie z nami najstarszy siedemnastolatek. Ucho od śledzia jak się nam coś stanie.
W lesie dzieci zbierały jagody, chłopcy rzucali szyszkami, dziewczynki chichotały i szeptały na ucho jakieś sekrety. Takie z nich psotki i śmieszki.
Najmłodsze brzdące sprawdzały, czy gdzieś w jagodzinach nie siedzi krasnal Hałabała, czy nad sosnami nie polatuje wróbelek Elemelek, czy zza drzew nie wyskoczy rozbójnik Rumcajs, a z nim Hanka i Cypisek. Czy na pobliskiej, przyleśnej łące nie wącha kwiatków byczek Fernando.
Wreszcie dzbanki, kubeczki, koszyczki były pełne jagód.
- Kto zebrał najwięcej?
- My – krzyknęli Jacek, Wacek i Pankracek, którzy niedawno dołączyli do dzieci.
- No, no - zdziwił się Adaś. - Przecież przyszliście ostatni. Zuchy.
Wtedy chłopcy zaczęli się śmiać i pokazali, iż koszyk wypełniony jest sosnowym igliwem, a na wierzchu leży warstwa jagód. A to kłamczuchy. Pinokio by wam pozazdrościł.
Przecież to był żart - usprawiedliwiali się chłopcy i przesypali uzbierane jagody do koszyczka Bułeczki.
Pora wracać. Wujek Pimpuś Sadełko na pewno przygotował pyszną kolację. Po kolacji dzieci wstały od stołu i zaczęły się rozchodzić.
- A gdzie czarodziejskie słowo? - zapytał Adaś.
- Dziękujemy - odpowiedziały zawstydzone dzieci.
Wieczorem w Wojtusiowej izbie odbyło się głośne czytanie, podczas którego została wyjaśniona tajemnica zielonej pieczęci.
Maluchy już leżały w łóżeczkach, ale wujek Tomek poczytał im jeszcze, żeby wiedziały co spsocił Kubuś Puchatek.
Wymyśliła to moja przyjaciółka Krystyna Królikowska - Waś. Pozwoliła wykorzystać. Może pobawicie się w zgadywanie. Ile tytułów znajdziecie? Ile spośród nich było Waszymi dziecięcymi lekturami? Ciekawe, ile tytułów są w stanie rozpoznać współczesne dzieci?
Wymyśliła to moja przyjaciółka Krystyna Królikowska - Waś. Pozwoliła wykorzystać. Może pobawicie się w zgadywanie. Ile tytułów znajdziecie? Ile spośród nich było Waszymi dziecięcymi lekturami? Ciekawe, ile tytułów są w stanie rozpoznać współczesne dzieci?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz