Wczorajszym gościem Galerii B.S. był Andrzej Stasiuk, prozaik i eseista,
urodzony w Warszawie, w Choszczówce wzrastający i stąd wyruszajcy w
wielki świat, aktualnie mieszkający w Wołowcu w Beskidzie Niskim. Hodowca 6
owiec. Do tylu się w każdym razie, zapytany, doliczył. Czarnych owiec.
Frekwencja na spotkaniu była niezła, zwłaszcza jeśli weźmie się pod
uwagę fakt, że w tym samym czasie nasza narodowa reprezentacja piłkarska
rozgrywała transmitowany przez telewizję mecz z Litwą. Prelekcji nie było. Była
rozmowa. Niełatwa, myślę, dla Andrzeja Stasiuka, jako że wśród publiczności były
nie tylko obce mu osoby, ale również ludzie bliscy, przyjaciele i koledzy z
młodości, dawni sąsiedzi. Takie mieszane audytorium bywa trudne. Dlatego jestem
pełna podziwu dla Gościa Galerii i dla Basi Stelmach – Gospodyni, która spotkanie
z Gościem poprowadziła. Było naturalnie i ciekawie.
To już drugie spotkanie z Andrzejem Stasiukiem w Galerii i być może
dlatego mniej rozmawiano o jego twórczości literackiej, a więcej o
jego dokonaniach w świecie muzyki. Tak się bowiem złożyło, że całkiem niedawno Andrzej
Stasiuk nagrał z ukraińskim zespołem
Haydamaky płytę z wierszami Adama Mickiewicza. Oni, czyli Haydamaky, grają i
śpiewają, on recytuje, a właściwie melorecytuję, śpiewa i rapuje.
Na płycie znalazły się sonety krymskie, w tym wspaniałe zagrane,
wyśpiewane i wyrecytowane „Stepy Akermańskie”. Piszę o tym z pełnym
przekonaniem, bo utworu kilka razy słuchałam. Swoją drogą, wyjątkowo dobrze w te upalne
czerwcowe dni, odbiera się te analizowane do znudzenia w czasach szkolnych mickiewiczowskie opisy: „Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu/Wóz nurza się w zieloność i jak
łódka brodzi/Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi/Omijam koralowe
ostrowy burzanu”. Zainteresowanych informuję, za Ciocią Wikipedią, że: „burzan
(ukr. Бур'ян – burján) – to wysokie,
bujne zarośla roślin
zielnych, złożone głównie z chwastów: ostów i łopianów, występujące dawniej na stepach ukraińskich.
Wracając do spotkania w Galerii: Andrzej Stasiuk czytał nam Mickiewicza,
opowiadał o powstawaniu płyty i jej promocji, o koncertach, które zdominowały
jego teraźniejszość, i o powieści, którą
mimo koncertowania próbuje skończyć. Odpowiadał na pytania publiczności,
również na to, zadane przez Basię Stelmach: dlaczego dotąd nic nie napisał o
Choszczówce i czy kiedyś napisze? Odpowiedź była wymijająca, choć dająca
nadzieję. Może kiedyś, kiedy tematów zabraknie. Może
będzie z nim tak, jak z wieloma pisarzami u schyłku życia, którzy wyczerpawszy w
swej twórczości inne wątki tematyczne, wracają do obrazów z dzieciństwa. Teraz nie ma na to czasu. - Jestem gwiazdą rocka – oznajmił.
Autoironia oczywista. Niemniej, już
tak bardziej na serio, Andrzej Stasiak przyznał, że jest bardzo zadowolony z
udziału w mickiewiczowskim projekcie i bardzo dumny z płyty; że koncerty to dla niego
szalona przygoda i duże wyzwanie. Już to zresztą kiedyś swoim czytelnikom wyjaśnił: „Do muzyki trzeba mieć cierpliwość. To
jest zajęcie dla ludzi z charakterem. Pisać może każdy”.
Wracając do płyty: "Reduta Ordona" też się na niej znalazla.
Wracając do płyty: "Reduta Ordona" też się na niej znalazla.
Szkoda, że nie wiedziałam o tym spotkaniu. W końcu do Choszczówki nie mam daleko. A Stasiuka bardzo cenię.
OdpowiedzUsuńChyba zacznę w takim razie zamieszczać z wyprzedeniem informacje o wydarzeniach w naszej Choszczówce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKoniecznie :-)
Usuń