Tekst z mojego archiwum, ale jakoś tak się składa, że aktualny. Pociągów niby więcej, ale... po drobnych zmianach w treści sedno pozostaje to samo.
Ilekroć w godzinach porannego szczytu wsiadam, na stacji Warszawa-Choszczówka do SKM, odczuwam, że nie ma na świecie równości. Sprawiedliwości zresztą też nie ma.
Mam przecież, podobnie jak pozostali
pasażerowie, bilet. Bilet dający mi takie same jak im prawa. Dlaczego zatem oni
zawsze siedzą, a ja zawsze stoję? A precyzując, Radzymin siedzi, Wieliszew raczej siedzi, Legionowo albo siedzi, albo nie siedzi, a Choszczówka
stoi? Uczciwość wymaga, by dodać: Choszczówka stoi dość wygodnie. Płudy, jak
już dostaną się do wnętrza pociągu, też stoją, ale niewygodnie. O Żeraniu,
Toruńskiej i Pradze nie wspominając. Warszawa Gdańska wnosi w ten porządek
nieco zamieszania. Jedni wsiadają, drudzy wysiadają. Radzymin, Wieliszew, Legionowo też wysiada.
Uwolnione miejsca są skwapliwie zajmowane, choć trzeba zaznaczyć, że jest to
robione z godnością, bez pośpiechu. Po co skakać sobie do gardeł, skoro i tak
zaraz zrobi się luźno. Ja też wysiadam i dalsze losy pasażerów SKM przestają mnie interesować.
To by było na tyle w kwestii braku
równości. Teraz będzie o braku sprawiedliwości.
Stoję w SKM, a obok siedzi urocze
dziewczę. Trochę mnie to dziewczę przeraża, bo gotowe pomyśleć, że ja stoję
obok licząc, że ustąpi mi miejsca. Prawda jest taka, że ja na nic nie liczę,
tylko gdzieś stać muszę. Sapać zresztą też muszę, bo jestem zdyszana. A więc
stoję i sapię, i myślę, że w czasach mej młodości, też nie byliśmy święci, i
albo użyczaliśmy miejsca staruszkom, albo nie, z przewagą, co pragnę
podkreślić, opcji pierwszej. Dzisiaj w zasadzie jest podobnie, młodzi albo
ustępują miejsca, albo nie, tyle że z przewagą opcji drugiej. Zwłaszcza w SKM w
godzinach porannych, czego dowodem moja stojąca, lekko znużona, postawa. Diabeł
tkwi w szczegółach. Nas było łatwiej skruszyć, bo akceptowaliśmy samą zasadę.
Miało być tak, że dziś my ustępujemy miejsca, a kiedy przyjdzie pora, ktoś
młodszy nam ustąpi. Prosta umowa społeczna. Stoję więc ja sobie i
myślę: Nie ma
sprawiedliwości. Ja przecież miejsca seniorom ustępowałam.
I nagle doznaję olśnienia.
Najpierw wkurzam się, że przykładowo ci z Legionowa, i ci z Choszczówki mają
takie same bilety, a siedzą tylko ci pierwsi; a potem nagle boleję nad losem
staruszków, a przecież i starzy, i młodzi mają również takie same bilety.
Wszyscy mają równe prawa względem miejsc siedzących. „Płacę, więc siedzę” – piszą
internauci. - „Dżentelmeni są,
tylko miejsc brakuje”. Muszę zmienić filozofię. Nie zawracać sobie
głowy równością i sprawiedliwością. Najważniejsza jest taktyka. Najpierw trzeba
jechać do Legionowa albo jeszcze lepiej do Radzymina. W Radzyminie trzeba miejsce zająć, a w Legionowie upolować, a potem strzec go,
jak oka w głowie. I za bardzo się nie rozglądać, bo zawsze może się znaleźć
ktoś, czyj widok obudzi twoje sumienie i poczujesz, że może jednak warto dać mu
posiedzieć. Ja w każdym razie jestem już prawie bezpieczna. Z roku na rok jest
coraz mniej osób, którym ja powinnam miejsca ustąpić.
Obraz OpenClipart-Vectors z Pixabay
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz