Nowa biblioteka śliczna jest. I łatwo
dostępna. Między innymi dlatego, że bliska. Nie tylko bliska memu sercu, ale i
terytorialnie. Ja, wróg grodzenia i tzw. płotomanii, nacieszyć się nie mogę, że
ta właśnie biblioteka, która ma być jakby nie było „moją biblioteką” nie jest
otoczona żadnymi siatkami, sztachetami, murkami, barierkami itp. ustrojstwami,
które w założeniu mają bronić przed obcymi, ale w efekcie utrudniają życie swoim.
Można do niej dotrzeć z lewa, z prawa, od Kłosowej, i od Brzezińskiej, od
przodu i od tyłu. I nawet posiedzieć przed nią na wygodnej ławeczce.
Pomyślano też o dzieciach. To
pokolenie często stroni od książek, ale place zabaw preferuje. Jest zatem
nadzieja, że zwabione na urządzony obok biblioteki plac zabaw, co prawda bardzo
mini plac, czyli placyk, prędzej czy później i po książkę do biblioteki wpadną.
Behawioryści to przewidzieli, a projektanci biblioteki, jak widać, wykorzystali.
Cieszą mnie też wszechobecne
przeszklenia. Po pierwsze, ci w środku mogą patrzeć w dal, co ma moc ożywczą
dla naszych przeciążonych, np. czytaniem, oczu, a po drugie, jest to sytuacja wymarzona
dla każdego podglądacza. Taką mam przynajmniej nadzieję, tyle że nie
zweryfikowaną w praktyce, Czy aby na pewno da się zaglądać do środka i w dzień i
w nocy? Czy to tylko taka ułuda, bo szyby okażą się szybami refleksyjnymi i nic
z zewnątrz się nie zobaczy. A wtedy trzeba
będzie wejść do wnętrza, do biblioteki się zapisać i na dodatek, o zgrozo,
jakieś książki wypożyczyć.
Co wszystkim serdecznie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz