Dzieje się, oj dzieje. I to na naszej Choszczówce. I nie o dziki chodzi. I nie o Czajkę, I nie o pociągi. Chodzi o kulturę. Przez duże K, oczywiście. Na Choszczówce nastał czas wspólnotowego ukulturalniania się.
Przystanek
Choszczówka to już nie tylko nasza malownicza stacyjka z nowymi peronami i
imponująco wilgotnym przejściem podziemnym, ale również grupa kreatywnych
obywateli z obu stron torów mieszkających i mających wspaniałe projekty
adresowane do sąsiadów, a jakże, również z obu stron torów mieszkających. A
zaczyna się to wszystko od organizowania spotkań muzycznych, czy jak kto woli
koncertów. Pierwszy z nich odbędzie się już w piątek. W Dzikim
Zakątku.
Propozycja
porusza wyobraźnię. Pozwolę sobie na cytat z „Naszej Choszczówki. Pisma
mieszkańców Zielonej Białołęki”. A zatem, czytajmy: „Tym razem -
muzykujący aktor i tekściarz Aleksander Trąbczyński zaprasza na wieczór pt.”Mój
Bułat, mój Wołodia, własne tłumaczenie piosenek Bułata Okudżawy i swoje
ulubione pieśni Włodzimierza Wysockiego”. Dla dzików, jak sądzę, wstęp
wolny. Cała reszta za biletami. Będzie się działo, będzie śpiewało,
będzie słuchało. Tyle, że nie ja. Nie ja będę śpiewać, nie ja będę słuchać.
Chyba, że w zaciszu domowym, czyli w Oswojonym, a nie Dzikim,
Zakątku. Mam stosowne płyty, czyli da się koncert zrobić.
Rzeczywistość
bywa okrutna. Nie załapałam się na bilety. Nie starczyło. Może rozdrapali je
znajomi i krewni Królika, a może jacyś gorliwcy dokonali rezerwacji na cito.
Dla mnie w każdym razie zabrakło. Odczuwam w związku z tym gorycz porażki. Nie
dla mnie najnowszy „Choszczówka Event”. Nie dla mnie.
Chyba, że nie
dam za wygraną. Udam się pod Dzikiego, ukryję
między drzewami i posłucham. Nośność mikrofonów winna okazać się
satysfakcjonująca. To może być nawet przyjemna alternatywa – nie w tłumie, nie
w dusznej sali na twardym krześle, tylko na łonie natury. Swobodnie,
spontanicznie. Z dala od wirusów i szalejących bakterii. W dodatku za darmo.
Gorzej jak śnieg poprószy, a mróz przyciśnie; albo jak okaże się, że takich jak
ja, pomysłowych mieszkańców Choszczówki, jest więcej i my wszyscy znajdziemy
się pod płotem, a dokładniej, za płotem? I wtedy nici z tajemniczości i
indywidualizmu. Przyjdzie mi słuchać koncertu w tłumie „niezałapanych”, a może
nawet „oburzonych”.
Myślę sobie,
wolę inne akcje Choszczówki. Taka np. demonstracja przeciw spalarni w Czajce.”Precz
ze spalarnią. Precz ze spalarnią”. Do protestujących każdy mógł się
przyłączyć. Bez biletu. Swoją drogą aż tak dużo się nie przyłączało. Widać
ludzie wolą „eventy” zabiletowane.
A wracając do
„Przystanku Choszczówka”. Trzymam kciuki. A w piątek i tak spotkam
się z Wysockim i będzie jak w jego piosence:
„Słuchajcie,
jak wiruje na starym patefonie
Mój głuchy,
zachrypnięty, rozpaczy pełen głos,
Na startej
czarnej płycie z okładki rozklejonej...
W skupieniu,
jak przed laty, mych pieśni słucha ktoś”.
PRZYPOMINAJKA, CZYLI WPIS OPUBLIKOWANY 10 LAT TEMU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz