poniedziałek, 13 stycznia 2025

Natrętnym rozmyślaniom o starości mówimy stop

 

O starości myślę kilka razy dziennie. Na przykład wtedy, gdy spotykam ludzi, którzy wydają mi się starzy, a okazuje się, że są w moim wieku. Czy ja też jestem taka stara? – myślę. Czy ja też tak staro wyglądam? Wewnętrzny głosik odpowiada: „Tak, jak najbardziej”, więc aby się nie załamać udaję, że go nie słyszę.

O starości myślę również wtedy, gdy spotykam ludzi młodych, którzy opowiadają o zdarzeniach, planach, dokonaniach, które kiedyś może i były moim udziałem, ale „to se ne vrati”. Natomiast, gdy ktoś młody ustąpi mi miejsca, w pociągu czy tramwaju, też o starości myślę, ale jest to chyba jedyny raz, gdy myślę o niej z wdzięcznością.

O starości myślę co dzień rano, prostując z lekka zesztywniałe po nocy członki. Starość nie radość - myślę. W lustro na wszelki wypadek rano nie patrzę.

O starości myślę w poczekalniach lekarskich i aptekach, jako że odwiedzam te instytucje przede wszystkim z uwagi na mnogą patologię wieku późnego.

Kolejną okazją do myślenia o starości i szerzej o przemijaniu jest konfrontacja z faktem śmierci kogoś w moim lub w podobnym do mojego wieku. Mój tata mówił przy takich okazjach: biorą z naszej półki. Nic zatem dziwnego, że i mnie ta półka staje przed oczyma. Pora na moją półkę – myślę.

O starości myślę patrząc na drzewa, które sadziłam, a które teraz sięgają chmur. No, prawie sięgają. 

O starości rzecz jasna myślę również wtedy, gdy spostrzegam, jak dzieci dorośleją, jak starzeją się moi bliscy, przyjaciele, znajomi. 

Ponieważ jednak nic bardziej nie postarza człowieka niż częste myślenie o tym, że się starzeje*, postanawiam od tej chwili przestać myśleć o starości. Innymi słowy: biorę się do roboty. Nie starzeją się ci, którzy nie mają na to czasu**.

Ciekawe, jak długo wytrwam w tym postanowieniu?

 

* cyt. Ch. Lichtenberg

** cyt. B. Franklin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz