poniedziałek, 2 kwietnia 2018

W hołdzie Wujkowi Googlowi



Będzie o przeszłości. Dręczyło mnie pytanie: jak nazywały się systemy ratalne w czasach PRL-u? Systemy, dzięki którym moi rodzice kupili co najmniej jedno wymarzone dobro w latach 60-tych, tylko nie wiem które:  telewizor albo pralkę Franię. A może jedno i drugie?

Kombinacji skrótów przerobiłam multum i nic. Małżonek kombinował trafniej i zasugerował, że to chyba były OSR. Tylko co ten skrót miałby znaczyć? Nie radziliśmy sobie z literą „O”. No bo reszta była łatwa: „sprzedaż ratalna”, „sprzedaży ratalnej”. Tylko to „O”. Poza tym jakoś mi ten skrót nie pasował.  Nie brzmiał właściwie.
No i jak zwykle niezawodny Wujek Google problem rozwiązał: nie OSR tylko ORS, czyli Obsługa Ratalnej Sprzedaży. Proste, jak drut.
Poszperałam jeszcze co nieco i dowiedziałam się kilku ciekawostek, którymi zaraz się podzielę. W takim 1967 r. ORS pożyczyło ponad 7,2 mld zł,  z czego aż 2,5 mld na zakup radioodbiorników i telewizorów. Tych ostatnich było  w tym czasie w Polsce ponoć 2 miliony.  Za mało było lodówek. W 1965 r. Polska pod tym względem osiągnęła 50% poziomu Czechosłowacji, i tylko 15% poziomu RFN. Z pralkami też było nie najlepiej. W dodatku ceny były za wysokie. Za to była nadzieja, że w 1970 r. popyt na pralki zostanie zaspokojony. Nadzieja zawsze jest optymistyczna.

4 komentarze:

  1. No i hołd się należy ;)
    Byle doktora Google zbyt często nie odwiedzać 😂
    Ostatnio czytałam korespondencję dwóch osób będących w dwóch państwach. Tymi listami komunikowaniu się w sprawie przyjazdu jednej osoby do drugiej...samolot pociąg komunikacja mapy itd. Było to w latach dziewięćdziesiątych...czyli stosunkowo niedawno...a jakby poza światem :)
    Teraz chociażby wujek G. trzy kliknięcia żadnych podróży do biur podróży i już na końcu świata możemy być jutro :)

    Tak się ciut rozpisalam ;)
    Pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że się rozpisałaś. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zagadkę z ORSem rozwiązałem bez guglania. Chciałbym dodać, że jeszcze lepsze były kredyty "dla młodych małżeństw", bo tych nawet nie trzeba było spłacać w całoścido końca tych kredytów, wystarczyło tylko poprosić rządowe związki (CRZZ) o umorzenie ...

    Dziękuję za wizytę u mnie (https://bezkomentarza.wordpress.com/), adres URL przytaczam w nawiasie, bo nick może prowadzić do innych moich blogów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie był taki kredyt, a nawet z niego będąc młodą małżonką korzystałam. Z umorzenia chyba nie korzystaliśmy. Dzięki za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń