Będzie o przeszłości. Dręczyło mnie pytanie: jak nazywały się
systemy ratalne w czasach PRL-u? Systemy, dzięki którym moi rodzice kupili co
najmniej jedno wymarzone dobro w latach 60-tych, tylko nie wiem które: telewizor albo pralkę Franię. A może jedno i
drugie?
Kombinacji skrótów przerobiłam multum
i nic. Małżonek kombinował trafniej i zasugerował, że to chyba były OSR. Tylko
co ten skrót miałby znaczyć? Nie radziliśmy sobie z literą „O”. No bo reszta
była łatwa: „sprzedaż ratalna”, „sprzedaży ratalnej”. Tylko to „O”. Poza tym
jakoś mi ten skrót nie pasował. Nie
brzmiał właściwie.
No i jak zwykle niezawodny Wujek
Google problem rozwiązał: nie OSR tylko ORS, czyli Obsługa Ratalnej Sprzedaży.
Proste, jak drut.
Poszperałam jeszcze co nieco i
dowiedziałam się kilku ciekawostek, którymi zaraz się podzielę. W takim 1967 r.
ORS pożyczyło ponad 7,2 mld zł, z czego
aż 2,5 mld na zakup radioodbiorników i telewizorów. Tych ostatnich było w tym czasie w Polsce ponoć 2 miliony. Za mało było lodówek. W 1965 r. Polska pod
tym względem osiągnęła 50% poziomu Czechosłowacji, i tylko 15% poziomu RFN. Z
pralkami też było nie najlepiej. W dodatku ceny były za wysokie. Za to była
nadzieja, że w 1970 r. popyt na pralki zostanie zaspokojony. Nadzieja zawsze jest
optymistyczna.
No i hołd się należy ;)
OdpowiedzUsuńByle doktora Google zbyt często nie odwiedzać 😂
Ostatnio czytałam korespondencję dwóch osób będących w dwóch państwach. Tymi listami komunikowaniu się w sprawie przyjazdu jednej osoby do drugiej...samolot pociąg komunikacja mapy itd. Było to w latach dziewięćdziesiątych...czyli stosunkowo niedawno...a jakby poza światem :)
Teraz chociażby wujek G. trzy kliknięcia żadnych podróży do biur podróży i już na końcu świata możemy być jutro :)
Tak się ciut rozpisalam ;)
Pozdrawiam ☺
Bardzo się cieszę, że się rozpisałaś. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZagadkę z ORSem rozwiązałem bez guglania. Chciałbym dodać, że jeszcze lepsze były kredyty "dla młodych małżeństw", bo tych nawet nie trzeba było spłacać w całoścido końca tych kredytów, wystarczyło tylko poprosić rządowe związki (CRZZ) o umorzenie ...
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę u mnie (https://bezkomentarza.wordpress.com/), adres URL przytaczam w nawiasie, bo nick może prowadzić do innych moich blogów.
Faktycznie był taki kredyt, a nawet z niego będąc młodą małżonką korzystałam. Z umorzenia chyba nie korzystaliśmy. Dzięki za przypomnienie.
OdpowiedzUsuń