-
Kiedy w końcu do mnie przyjedziesz? Obiecywałaś.
-
Nie wierzę. Nie byłaś nigdy w Hiszpanii? Oszukujesz. Przecież wyjeżdżacie
zagranicę.
-To
cię nie będzie prawie nic kosztowało. Tylko podróż. Zobaczysz, jak będzie
wspaniale.
-
Boisz się latać samolotem? Przecież prawdopodobieństwo, że zginiesz w samolocie
jest milion razy mniejsze, niż to, że skończysz żywot w samochodzie, jadąc na
te swoje Mazury.
Raz
na zawsze postanawiam wyjaśnić. Doceniam podróże zagraniczne. Wyjeżdżałam. I
byłam zachwycona. Samolotami też latałam. I też byłam zachwycona. Wiem, że
Australia jest pięknym krajem i że mogłaby to być podróż mego życia. Wiem, że
wypadki samochodowe są na tyle częste, że do samochodu mądry asekurant (czyli:
taki jak ja) nie powinien w ogóle wsiadać. Wiem, że na Chorwacji we wrześniu
jest pięknie, a w Ameryce jest całkiem inaczej niż w Europie. I warto się o tym
przekonać osobiście.
Ale póki co - jestem bardzo zajęta. Tu.
Na miejscu. A poza tym w telewizji wszystkie zabytki widać lepiej niż w
oryginale. Przekonałam się o tym wielokrotnie. Nie mogąc się na przykład
przedrzeć przez tłumy w Luwrze. A poza tym, jak mi się w tym wielkim świecie
bardziej spodoba niż w moim grajdołku, to co pocznę z żalem, że trzeba wrócić
do siebie?
A zatem, obwieszczam: „Kto chce
zwiedzać obce kraje, niechaj zwiedza. Ja zostaję”. Przynajmniej na razie.
Póki nie zmienię zdania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz