poniedziałek, 2 lipca 2018

NEUROBIK. ĆWICZENIA 3. ZAMIANA MIEJSC



Neurobik to ćwiczenia poprawiające kondycję naszych mózgów. Jedna z porad L.C. Katza i M. Rubina, autorow książki o neurobiku, dotyczyła zamiany miejsc w czasie obiadu. W porządku, pomyślałam sobie, pomysł nie jest głupi. Tym bardziej, że chyba trochę się zasiedziałam. 

Przez wiele lat zajmowalam w trakcie rodzinnych posiłków to samo miejsce, przy dłuższym boku prostokątnego stołu, tyłem do aneksu kuchennego, z widokiem na ogród. Na wprost mnie zasiadał syn (z widokiem na aneks kuchenny i na mnie oczywiście), po lewej stronie córka (miała dzięki temu szansę oglądania mało atrakcyjnych schodów), po prawej mąż (z widokiem na najładniejszy fragment pokoju i najładniejszą osobę w rodzinie /zgadnijcie - na kogo?/).

O dziwo, każdy z domowników uważał, że ma najlepsze miejsce i wcale nie chciał z niego zrezygnować. Ale w końcu nadszedł ten właściwy dzień. Idea neurobikowej zamiany miejsc mogła zostać wcielona w życie. Nie tyle, co prawda, zamiany, co zmiany miejsca. Syn odebrał telefon i oznajmił, że nie będzie go na obiedzie. Zasiadłam więc na jego krześle. Wytłumaczyłam współbiesiadnikom, że przesiadłam się, bo słońce mnie oślepia. No i czekałam na efekty, czyli na obiecane przez Katza i Rubina skutki przetasowania społecznego. 
A oto relacja z mojego neurobikowego eksperymentu: 
"Siedzę z widokiem na aneks kuchenny, zajmuję krzesło syna, czyli osoby o niższej, przynajmniej teoretycznie, pozycji w rodzinie, nie widzę tego, do czego byłam przyzwyczajona i co dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Wsłuchuję się w swoje wnętrze. Zamiana miejsc ma przynieść nowe cele i zrewidować moje poglądy.  Trochę się boję, bo przecież grozi mi też ponoć utrata dotychczasowego statusu. 
Pierwsze minuty nie przynoszę jednak odczuwalnych zmian w tym zakresie, a jedynie odkrycie, że gary w kuchni nie wyglądają atrakcyjnie, a drzwi od szafki przy zlewie są pochlapane. I że głupi miałam pomysł kupując białą, a nie srebrną lodówkę. A w ogóle, to jak tylko trafi mi się trochę ekstra forsy, to zrobię remont i zamknę aneks kuchenny, zbuduję mur, by nie musieć patrzeć na  kuchenny bałagan w trakcie obiadu".

Reasumując: ćwiczenie okazało się skuteczne. Pojawił się nowy cel do realizacji, czyli remont. Może nie do końca o taki efekt chodziło autorom poradnika, ale dobre i to. A co z zapowiedzianą rewizją poglądów? Nastąpiła, a jakże. Po pierwsze, nie podobają mi się już aneksy kuchenne; po drugie, uświadomiłam sobie, że mojemu synowi nawet największy bałagan nie jest w stanie odebrać apetytu, bo on go po prostu nie zauważa; a po trzecie, już wiem, że gości, na których mi zależy, muszę sadzać przy dłuższym boku stołu, z widokiem na ogród, tyłem do aneksu kuchennego.



2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Zmiana rzeczywiście często rodzi postęp i sprzyja naszemu rozwojowi. Niezmienność daje poczucie bezpieczeństwa i może dlatego jest takie nęcące. A przy okazji przepraszam za nieumyslne usunięcie komentarza bardzo mnie cieszącego. Coś wcisnęłam i stało się.

      Usuń