poniedziałek, 17 września 2018

O powrocie do codzienności zdań kilka


Powroty z wakacji są bolesne. Nawet lodówka nie chce się od razu otwierać, bo ta wakacyjna miała drzwiczki otwierane na lewo, a ta powszednia na prawo. W szafkach też się nie zgadza. Wszystkiego trzeba szukać. Kubki jakieś obce, talerze jakieś za duże. Garnki mało poręczne, nóż nieostry. Wszystkiego brakuje: pieprzu, cukru, ziela angielskiego. Co prawda musi brakować, bo wszystko, co się dało wywieźć, wywiozłam. Trzeba się było jakoś w te wakacje zabezpieczyć.

Mieszkanie duże i jakieś nieporęczne. Mnóstwo sprzątania. W dodatku nie wystarczy miotłą przelecieć, a na wakacjach wystarczało.
Widok z okna ciasny. Taki na trzy metry. Jak mu się równać z wakacyjną mazurską przestrzenią? Ogródek przed domem maleńki, a w dodatku zarośnięty chwastami. Na wakacjach chwastów nie było, bo nie było ogródka. Była łąka. Pełna pięknych polnych roślin. Do płotu i sąsiadów daleko. Teraz płot i sąsiedzi na wyciągnięcie ręki*. Po mazurskiej ciszy pozostały tylko wspomnienia.
Poranne wstawanie z łóżka nieomal nie skończyło się katastrofą, bo to wakacyjne kazało wstawać prawą nogą, a to powszednie każe lewą. Może o to wstawanie lewą nogą chodzi? To z tego powodu powrót z wakacji jest taki bolesny?
Na dodatek przy łóżku powszednim stoi waga. Łazienkowa. Na wakacjach wagi nie było, więc ważyłam dziesięć kilogramów mniej niż teraz. Powroty do domu okazują się strasznie tuczące.
A propos nóg, i lewej, i prawej, na wakacjach wystarczało pobrodzić w jeziorze i było ok. Teraz rytuały mycia pochłaniają cenne minuty mego życia. Włosy to kolejny problem. Na wakacjach prawie ich nie czesałam.  To, co z nimi robiłam, trudno precyzyjnie określić. Najbardziej przypominało przeczesanie palcami. Tak od niechcenia i tylko wtedy, gdy ktoś zwrócił mi uwagę, że jestem potargana. Teraz muszę układać fryzurę. Przynajmniej wtedy, gdy wychodzę z domu, czyli dość często. Tudzież prasować ubrania i ogólnie - ubierać się starannie. Na wakacjach wystarczał kostium kąpielowy i byle koszulka. Żelazko wyciągnęłam tylko raz - by przeprasować zasłonki.
Powroty z wakacji są bolesne. Wszystko się zmienia, albo jak kto woli, wszystko wraca do normy.
*To ostatnie akurat nie jest najgorsze, zaraz zaproszę się do nich na kawę (może nie powinnam o tym pisać, bo zepsuję wydźwięk narzekający i marudzący tekstu?).

1 komentarz:

  1. A ja się cieszę, że już wrocilaś ☺ i będziesz pisać o Choszczówce 😘. Do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń