wtorek, 18 września 2018

Zabawa na deskach



Niestety nie dotarłam na sobotnią imprezę w Galerii B.S. I bardzo żałuję, bo zagrała Warszawska Orkiestra Sentymentalna. Mogę się tylko domyślać, jak wspaniała była zabawa. Przedwojenne szlagiery na pewno były. I dobrzy muzycy. I dobre wokale. Na pewno było coś z repertuaru Fogga. I jeszcze coś do muzyki Henryka Warsa. Potańczyć też pewnie było można. Niestety, mnie tam nie było,

Cóż? Samam sobie winnam. Trzeba było wrócić na czas do Warszawy. Nie wróciłam, ale zaraziłam się ideą. Na odległość, ale skutecznie. Od Basi Stelmach się zaraziłam. Ideą kultywowania folkloru. Nie ma bowiem ku temu lepszego miejsca niż w Choszczówce, w naszej mini metropolii wspaniałej, ni to miejskiej, ni to wiejskiej, ale do zabawy chętnej.

Folklor kojarzy się ze wsią, ale przecież istnieje również folklor miejski. Nieco rozmyty we współczesnej kulturze masowej.  A że Choszczówka to w końcu też stolica,  do dyspozycji mamy niezwykle ciekawy folklor warszawski.

A gdyby tak, na dobry początek, przywołać tradycję potańcówek na deskach. I bawić się tak, jak bawiła się dawna Warszawa. W majowe ciepłe wieczory. Na powitanie lata i na jego pożegnanie. 

Potańcówki na deskach cieszą się ponoć dużym wzięciem. W Łomiankach się już bawią. I to ponoć od kilku lat. Tylko skąd wziąć te deski? Jak zdobyć miejsce na ich rozstawienie? I jak pokryć koszty ich przeobrażenia w „parkiet”, bezpieczny dla  miłośników tańca w plenerze?

Budżet Partycypacyjny chyba nie jest najlepszym pomysłem. Jeśliby nawet projekt przeszedł w głosowaniu, to długo trzeba by na deski czekać.  Co najmniej dwa lata. Pomarzyć jednak można. Ponoć z marzeń rodzą się pomysły ich realizacji. Damy radę. W końcu „nie ma cwaniaka nad warszawiaka”, a „cwaniak i cwaniara to dobrana para”. Do pląsów gotowa.

Wyobraźmy sobie deski rozłożone na polanie w pobliżu Dzikiego Zakątka. Albo w jakimś innym zakątku. Albo deski bez desek. Potańcówka na murawie. Orkiestra gra. Choszczówka tańczy. Z przytupem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz