czwartek, 28 lutego 2019

PROJEKT GLINA



Plastelina bawiła mnie średnio. To w ramach sięgnięcia do wspomnień z dzieciństwa. Modelina też nie wzbudziła we mnie szczególnych emocji. To z kolei moje wspomnienia związane z zabiegami z serii, jak rozwijać i zabawiać własne dzieci. No, a teraz, stał się cud. Trafiłam na warsztaty z gliną w roli głównej i dałam się uwieść.

Glina okazała się być tworzywem niezwykle plastycznym i niesamowicie miłym w dotyku. Nieprzypadkowo terapeuci Gestalt tak bardzo lubią glinę. Twierdzą, że można w nią wgniatać najróżniejsze uczucia, że w trakcie jej urabiania, lepienia, wałkowania, wyciskania można przenosić na glinę nasze lęki, frustracje, a tym samym skutecznie je rozładowywać. Ona to wszystko wchłonie i z tym wszystkim sobie poradzi. Ba, można w nią wgniatać również dobre, ciepłe uczucia, a wtedy glina sowicie się za nie odwdzięczy. Chociaż za bardzo z tym wgniataniem nie warto przesadzać, bo glina może przy okazji nałapać za dużo powietrza, powstaną pęcherzyki i nasze z trudem ulepione wytwory w piecu popękają.

W Galerii B.S. właśnie ruszyły warsztaty lepienia z gliny. Na razie, jest to przede wszystkim zapoznawaniem się w właściwościami materii, z możliwościami, jakie daje. Pierwsze prace są pełne efektów przypadkowych, a mimo to, albo dzięki temu, zróżnicowane i ładne. Póki co, schną i czekają na  wypalanie.

W ogóle praca z gliną to proces długi, żmudny, uczący cierpliwości. Na efekty trzeba poczekać, czasem kilka tygodni, a poza tym, jak ostrzega prowadząca warsztaty Basia Stelmach,  mogą się zdarzyć różne niespodzianki, głównie w czasie wypalania, ale i proces wysychania naraża naszą twórczość na porażkę.

W efekcie,  nasze dzieła mogą przerosnąć nasze wyobrażenia, albo kompletnie do nich nie dorosnąć. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz