Czwartek. 28 marca 2019 r. Godzina 20
z minutami. W Dzikim Zakątku zaczyna się koncert. Na scenie gości Wojciech Karolak Trio.
Już w pierwszych minutach masz
poczucie kompletnego odrealnienia. Zagubiona w lesie stacyjka. Trochę jak Przystanek Choszczówka, a może to
jednak jakiś inny kolejowy przystanek. Siedzisz na ławeczce i czekasz. Może na
kogoś, kto ma przyjechać; a może na pociąg, którym ty odjedziesz. Z oddali, z jakiejś knajpki, dobiega muzyka. Ktoś
gra na fortepianie. Gra tak, że nie chciałbyś by ten pociąg, na który czekasz w
ogóle przyjechał. Mógłbyś tak siedzieć i słuchać w nieskończoność. Do
fortepianu dołącza kontrabas, a w chwilę potem perkusja. Wyobrażasz sobie
wnętrze knajpki. Ktoś pije piwo, ktoś
inny wino. Pewnie lubią jazz, bo to jazzowa muzyka. Melodia kołysze cię lekko, na
zmianę, coś w tobie uspokaja, coś porusza.
Twój pociąg nie nadjeżdża. Powoli zapada
zmierzch. Zapalają się latarnie. I oto, nie wierzysz własnym oczom, na
przeciwnym peronie pojawia się fortepian i siwawy, nieco nonszalancki mężczyzna,
grający na tym fortepianie. W ogóle nie
zwraca uwagi na otoczenie. Po prostu gra, tak jakby był tylko on i ten
fortepian.
Wjeżdżający na przeciwny peron
pociąg przesłania ten obraz. Pociąg jest
prawdziwy, żaden elektryczny. Parowa lokomotywa, wagony, jakie pamiętasz z czarno-białych filmów. Kiedy po krótkim postoju pociąg
rusza w dalszą drogę, zauważasz, że pianista nie jest już sam. Towarzyszy
mu dwóch muzyków: kontrabasista i perkusista. Wysiedli z pociągu, bo byli
umówieni z pianistą? A może - słysząc jak gra, nie mogli jechać dalej, musieli
się przyłączyć?
Siedzisz na ławeczce, czekasz na swój
pociąg i nie chcesz, by przyjechał, oni grają, ty słuchasz, i już sam nie wiesz, czy to sen, czy jawa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz