Ostatni odcinek Brzezińskiej. W stronę Dzikiego Zakątka
zmierzałam. Nie sama. W towarzystwie drugiej niewiasty. Na koncert na Scenie Przystanku Choszczówka spieszyłyśmy.
Ciemnawo już było. Jak to jesienią. Po jezdni śmigały auta
podobnie jak my na koncert podążających sąsiadów, tyle ze zmotoryzowanych.
Jezdnią zatem strach było iść. A chodnikiem zwyczajnie się nie dawało. I nie
chodzi o to, że nie dało się iść obok siebie. Gęsiego się nie dało. Bo krzaki
zasadzone przy płocie rozrosły się bujnie i zajęły większą część przestrzeni
chodnikowej. Z kolei każda próba usunięcia się im z drogi i poruszania się po
trawniczku oddzielającym chodnik od jezdni, groziła, a w efekcie zakończyła się, wdepnięciem w kupkę pozostawioną przez naszych czworonożnych
milusińskich.
Cały ten tekst to oczywiście próba apelu o przycięcie roślinności
rosnącej wzdłuż naszych chodników. I nie tylko przy ulicy Brzezińskiej.
A o kupkach – wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz