poniedziałek, 24 lutego 2020

Proste pomysły na małe szczęście, czyli mleko pod drzwiami.



Zamarzyło mi się, by ktoś raniutko postawił pod moimi drzwiami butelkę pełną mleka, szklaną butelkę, a jakże, bo to i o ekologię chodzi. A wszystko dlatego, że w lodówce mleka zabrakło, do sklepu wcale nie tak blisko i w efekcie zebrało mi się na wspominki.

Trudno w to uwierzyć, ale tak było. Świeże pieczywo, mleko, a nawet masło – dostarczane rano do domu. A dokładniej – przed drzwi blokowego mieszkania. Taką inicjatywę w końcówce lat sześćdziesiątych podjęło PSS Społem w moim rodzinnym mieście. W mieście powiatowym. 

Na nowym osiedlu, gdzie właśnie zamieszkaliśmy, nie było sklepu, więc pomysł się przyjął.  Szybko, co prawda upadł, ale kilka miesięcy szczęśliwości mieliśmy zagwarantowane. Poza tym – darowano nam poczucie wielkomiejskości. Słyszało się przecież, widziało w filmach, czytało w książkach, że w takiej np. Warszawie codziennie jest roznoszone mleko. W butelkach, pod same drzwi. I nie trzeba się ubierać, wychodzić z domu, stać w kolejkach itd., a mleko było i było z czego zrobić śniadanie.

Moje miasto, jak wyżej,  poszło w realizacji tej idei dalej. Nie tylko mleko czekało na obywatela, ale również świeże bułeczki i chlebek. Nie wiem, kto był autorem tej wspaniałej wizji i jej realizacji, ale po dziś dzień jestem mu wdzięczna.


Obraz Wolfgang Eckert z Pixabay 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz