poniedziałek, 20 kwietnia 2020

WIELKIE OTWARCIE


Od dziś drzwi lasu znów stoją otworem. Nie jakiegoś tam lasu odległego, ale naszego. Za Chlubną się rozciągającego, ze 150-letnimi drzewami. Oczywiście gdzieniegdzie rosnącymi*.

Lasy otwarte. Wstęgę przecięto pewnie wczesnym rankiem. W uroczystości niestety nie uczestniczyłam, ponieważ na spacer, z uwagi na pracę (zdalną, a jakże) wybrałam się dopiero koło 12.00.


Najpierw obowiązkowo w maseczce, bo trochę ulicznych tłumów trzeba po drodze zaliczyć (de facto na uliczkach prowadzących do lasu nie spotkałam nikogo). Potem w kwestii maseczki nieco poluzowałam (o ile dobrze zrozumiałam przepisy, mogłam tak zrobić, o ile źle zrozumiałam, oczekuję nie kary, tylko pouczenia).

A więc, przekroczyłam Chlubną i od razu przekonałam się, że o zniesieniu ograniczeń wszyscy już wiedzą. Zobaczyłam samochody karnie stojące na parkingu przy Dzikim. A w chwilę później zobaczyłam spacerowiczów. Jeszcze nielicznych, ale jednak. Z dziećmi i bez dzieci, z psami i bez psów. W maseczkach i bez. Wirusa nie było widać, ale przecież wiadomo, jak to z wirusami jest. Nie widać, nie słychać… a są.

Spacer, w związku z powyższym, przypominał nieco bieg z przeszkodami, jak najbardziej naturalnymi, bo ludzkimi. Bliźni pojawiali się  w najmniej oczekiwanych miejscach, a trzeba ich było wymijać. Na szczęście mało nas, póki co, w lesie było, więc jakoś to się udawało. Dystans był zachowany. Gorzej jak podejmowaliśmy w tym samym momencie symetryczne decyzje, bo dochodziło do kolizji.

P.S.
Po pierwsze, kierując się zasadą reporterskiej uczciwości informuję, że w lesie spacerowali też reprezentanci grupy desperatów, nie omijający bliźniego swego, tylko idący na starcie. A  wtedy, pamiętajcie, liczy się refleks. Wasz refleks, oczywiście.

Po drugie, pamiętajcie, że maseczka przed boreliozą nie chroni, więc kleszczom powiedzcie twarde: nie.

Po trzecie i ostatnie, donoszę, że las pięknie pachnie, pięknie szumi. Ptaki śpiewają. I jest jak zwykle. I kiedy tak się po tym naszym lesie spaceruje, to zaczyna się wierzyć, że jeszcze będzie dobrze, czy jak kto woli: zwyczajnie, na naszym świecie, że to „jak zwykle” do nas powróci.

*O tych stulatkach przeczytałam na zielonamapa.waw.pl. A przy okazji dowiedziałam się, że las w Białołęce Dworskiej jest czwartym pod względem wielkości lasem na terenie Warszawy. O Henrykowie już skromniej napisano, bo jest jedynie informacja o tym, że rozpościera się między Tarchominem a Białołęką.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz