Gdyby nie ten bóbr wędrujący wczoraj
późnym wieczorem wzdłuż torów przez Choszczówkę, kąpiący się w kałuży przy
Piwoniowej, to bym pewnie tego wszystkiego nie wiedziała. Ciekawa jestem, kto
jeszcze, drodzy Sąsiedzi, spotkał go na swej drodze. Bóbr szedł w kierunku
centrum. Może na Żerań, a może chciał ulicą Mehoffera dotrzeć do Wisły.
Martwiąc się losem tego świeżo
poznanego bobra - wędrownika zaczęłam szperać w Internecie i dowiedziałam się,
że całkiem niedawno Arkadiusz Siembida, regionalny dyrektor ochrony środowiska
w Warszawie wydal zarządzenie zezwalające na „(…) czynności podlegające zakazom
w stosunku do bobra europejskiego (Castor fiber), zwanego dalej »bobrem«, w
zakresie obejmującym umyślne płoszenie, umyślne niepokojenie, umyślne zabijanie
oraz przetrzymywanie, posiadanie, zbywanie, oferowanie do sprzedaży, wymianę,
darowiznę, wywożenie poza granicę państwa okazów zabitych osobników”.
Zarządzenie, przyznacie, brzmi
karkołomnie. Zezwala się na robienie tego, co tak naprawdę podlega zakazowi. Ale
niezależnie od tego, jak to brzmi, oznacza, że wydano zgodę na odstrzał bobrów,
konkretnie 1465 bobrów. Tu, u nas, na Mazowszu. Myśliwi mają na to trzy lata i
mogą to robić w miejscach, w których bobry czynią znaczące szkody.
Postanowiłam poczytać o tych
szkodach. Degradacja pastwisk. Niszczenie, a konkretnie zgryzanie zadrzewień. Deformacja
koryt rzecznych. Mój bóbr - wędrownik też pewnie ma co nieco na sumieniu, ale czy
to powód, by go unicestwić? Tak sobie ufnie wędrował. I na dodatek całkiem
dobrze mu z oczu patrzyło. Zresztą, jak przekonuje Stowarzyszenie Nasz Bóbr,
bobry są pożyteczne, bo tworzą nowe wilgotne siedliska i małe zbiorniki
retencyjne. Są naszymi sojusznikami w
walce z suszą. Czy nie lepiej byłoby je zatem gdzieś przenieść zamiast zabijać?
Podobno się nie da, bo przenoszenie jest mało skuteczne, za to bardzo kosztowne.
Mój znajomy bóbr, na szczęście, o tym
nie wie. I wędruje wytrwale, szukając miejsca na udane życie.
Chłop żywemu nie przepuści....
OdpowiedzUsuńA juści
OdpowiedzUsuń